potem wspólnych chwil wiele,
a czas mija, i bez wątpliwości cienia,
wiele się w małżeństwie zmienia.
Pierwsze 5 lat, młodości kwiat,
razem chce się zdobywać świat,
wszędzie razem być, wszędzie chodzić,
i jak najwięcej sobie nawzajem dogodzić.
Kolejne 5, już jest inaczej,
mąż na imprezy chodzi sam,
żona śniadania mu zrobić nie raczy,
i mówi że on straszny cham.
Po 15 latach,
oboje żyją w swoich światach,
nie ma już romantycznych kolacji,
ani też wspólnych wakacji.
Kiedy minie dwadzieścia lat,
i dzieci pójdą sobie w świat,
czas łóżka osobne zająć,
i na współmałżonka detektywa nająć.
Kiedy minie ćwierć wieku,
słychać: " Ty durny człowieku"
Co ja zrobiłam, Ty wieprzu,
mogłam mieć przecież przyszłość lepszą.
Kiedy minie lat trzydzieści,
to się już w głowie nie mieści,
żona mówi o rozstaniu,
mąż pijany chodzi po mieszkaniu.
Za 5 lat kolejnych,
coraz mniej chwil beznadziejnych,
bo to i wnuki będą wkrótce,
i zdrowie nie pozwala siedzieć przy wódce.
Po czterdziestu latach,
mąż pomyśli dla żony o kwiatach,
będą razem przy kominku siadali,
i wnukom powiedzą jak całe życie się kochali.
Kiedy minie lat czterdzieści pięć,
czas na oglądanie wspólnych zdjęć,
i będą nawijać na jedną modłę,
że wcale to życie nie było takie podłe.
A kiedy minie pół wieku,
żona powie "Ty stary człeku"
choć słów gorzkich Ci nie żałowałam,
przecież bardzo Cię kochałam.
A on powie "moja luba,
taką żonę mieć to chluba,
więc ruszajmy razem w świat,
i przeżyjmy razem kolejne 50 lat"!!!