Roztrzepany, z dużymi oczami
A tors mój w ciasnym swetrze
Jestem prostą linią, stykiem nieba i oceanu
Nie oceniam źle skali świata
Jako modelu bezmiaru
Człowiek ma drugiego za brata
Zarówno noblistę jak i kogoś na logiki skraju
Tak nas naszkicował Architekt Niebytu
Polecając wykonanie Matce Naturze
Która piękna, a jej czaszce brak sufitu
Co profituje brakiem kolizji jej myśli z cegłami w murze
Omija, przekracza granice wyrozumiałości
Żadnemu swemu potomkowi nie szczędzi miłości
Altruiście, dawcy krwi, lekarzowi
Mordercy, kłamcy, gwałcicielowi
Wierzę, że trafnie ocenia
Miłość, którą ją darzymy
Oraz, że nie pozostawimy jej cienia wątpliwości
Że dobrzy jesteśmy niczym dzieci, pomimo tego, żeśmy dorośli