klęczała przy grobie męża
zlękniony stanąłem jak wryty
na widok takiego oręża
nogi od stóp do pół uda
chodzący ideał spowity
czekoladowym brązem
spod czarnej zwisały tuniki
dwa cuda od stóp do pół uda
chłodzący ideał gorąca
czekoladowym brązem
spod małej czarnej ziejący
pod mini czarną dwóch cudów
czekoladowym brązem
spowita od stóp do pół uda
myśl śmiała ku górze podąża
gdzie oczy kontaktu nieskore
dwa szare w półcieniu półnieba
przed burzą z całą jej mocą
a usta jak w talli jeziora
odbicia gwiazd nocą lśniące
w środku pustyni drzewo
stojące ciche i szumne
starannie pełne zakazanego
soku z owocu lepkiego
ocknąłem się nagle wpółpełny
nieludzko krwiożerczej tęsknoty
szczegóły zgryzoty co potem
bezmyślne zaległy pokotem
był kwiecień czterdziesty dziewiąty
.