otuliła sypialnię,
sen uderzył w powieki,
podstępnie kradnąc myśli.
Na kruchej słomce życia
mało dojrzałe maki,
dzikie, zbłąkane widma
bujają w obłokach.
Pragnienie dorosłości
z trucizn wywarza balsam,
szczytów wysokich sięga,
drżąc pod kroplami potu.