wiedząc że wszystko nie poszło na marne
mając tę pewność że przekroczę bramę
świata gdzie miłość jest wiecznym pokarmem
stanąć na progu z podniesionym czołem
zrzucając szaty ziemskiego padołu
wkroczyć otwarcie w świat nieskończoności
i usiąść śmiało do Pańskiego stołu
nie gnić jak gniją liście na rozstaju
nie czuć robaków co zżerają duszę
tylko leciutko płynnie w rytmie walca
zasnąć nim w podróż ostatnią wyruszę
chciałbym jak wiosna promienny natchnieniem
i niczym źródło z kryształową wodą
ale czy można zanurzyć się w bagnie
i wyjść nietknięty współczesną chorobą