zatańczą zachwycą zawirują
ostatnim kolorowym pożegnaniem
bogini groźna i nieujarzmiona
niewiasto o czterech obliczach
kapryśna i piękna zdradliwa jak kochanka
i wierna jak Penelopa
jeszcze nie pora na pędzle i płótno
na białe mgły w których gubią się myśli
na melancholię płynącą
po smutnych bezlistnych drzewach
nie wkradaj się do serca jak lis do kurnika
nie odbieraj resztek słońca i płonnych nadziei
bo tylko one czynią człowieka ślepym
na upływające dni
grzej do końca niechaj czuję życie
póki w oczach niepokorny blask
grzej do końca tak jak grzeszne myśli
bądź pieszczotą kiedy zdradza czas