nad modrzewiem rozłożyła
cień
jabłonce przykryła gałązki
nadwątlone
skoszona trawa pachnie rosą
zamykam oczy słyszę wiatr
szeleści liśćmi czule
echem łaskocze
obejmuje skronie
unosi wysoko bliżej drzew
wtulona w brzozę
jestem jak kora
biała kostropata trochę
poraniona
nie odbierze mi nikt radości
nie odbierze marzeń
to moje okna