pokłonić się drzewom
słucham
szeleszczą spokojem liście
pod stopami
wiatr głaszcze moje skronie
nie krzyczę
ptaki opwieść piszą
radość dojrzewa przestrzenią
odgarniam gałęzie
słyszę siebie
jak dobrze w leśnej ciszy
nie czuję smutku
odszedł
światło ze skrawków nieba zalewa
oczy
łza spływa na usta nadzieją
wiatr szepcze kolorami
na dłoni zatrzymane lato
jeszcze zielona gałązka
nabieram siły
w duszy rosnę konarem