----------------
AKT I
PRZYSZŁA DO MNIE RAZEM Z DESZCZEM,
KIEDY BYŁO SZARO JESZCZE...
SIADŁA SOBIE ZMIERZCHEM WCZESNYM
NA ODLUDZIU, W DOMKU LEŚNYM.
PRZY KOMINKU W CIEMNYM KĄCIE.
CIEŃ PŁOMIENI ZŁOTYCH PNĄCZEM
PO POKOJU ŚCIANACH BŁĄDZIŁ,
WĄTŁE ŚWIATŁO WOKÓŁ SĄCZYŁ.
OTULONA PŁASZCZEM MOKRYM,
GDY JĄ POKÓJ CIEPŁEM OKRYŁ
ODGARNĘŁA WŁOSY KRUCZE,
SPADŁY Z BRZĘKIEM -NIBY KLUCZE
NA PODŁOGĘ DWIE TĘSKNOTY,
ŻEBY MI PRZYPOMNIEĆ O TYM...
...O CIERPIENIU, ŻE W TYM ŻYCIU
KOCHAĆ MUSZĘ CIĘ W UKRYCIU.
WTEDY W OCZY JEJ SPOJRZAŁEM.
SERCE -NAPOIŁA ŻALEM...
PŁASZCZ STRZEPNĘŁA RUCHEM KRÓTKIM,
POSPADAŁY Z NIEGO SMUTKI
I DOPADŁY MNIE W FOTELU,
W ZAPOMNIENIU, TAK BEZ CELU...
AKT II
NOC GŁĘBOKA MNIE ZASTAŁA,
ONA W KĄCIE WCIĄŻ SIEDZIAŁA.
OGIEŃ JUŻ W KOMINKU WYGASŁ,
CHŁÓD SIĘ WKRADAŁ, TRWAŁA CISZA,
WIATR W GAŁĘZIACH WŚCIEKLE WYŁ,
GDZIEŚ PIES SZCZEKAŁ -ILE SIŁ,
KSIĘŻYC SKRYŁ SIĘ CIĘŻKĄ CHMURĄ,
CIEMNOŚĆ SPADŁA, TAK PONURO.
SPAĆ NIE MOGŁEM -JEJ OBECNOŚĆ
NOC DŁUŻYŁA W CAŁĄ WIECZNOŚC.
TYLKO NA MNIE SIĘ PATRZYŁA,
NIC NIE CHCIAŁA, NIE MÓWIŁA...
BLADYM ŚWITEM WRESZCIE WSTAŁA,
GESTEM DŁONI POŻEGNAŁA,
CHYBA NAWET UŚMIECHNĘŁA,
ODWRÓCIŁA, W DRZWIACH ZNIKNĘŁA...
AKT III
CZASEM, KIEDY SŁOŃCE ZAŚNIE,
ONA MNIE ODWIEDZA WŁAŚNIE.
KIEDY W MYŚLACH Z TOBĄ BŁĄDZĘ,
ONA PRZYJDZIE, W KĄCIE SIĄDZIE.
ROBIĘ WTEDY JEJ HERBATĘ,
NA GITARZE GRAM SONATĘ
I -JAK DŁUGO?! -SIEBIE PYTAM,
KIEDY MNIE ZA SERCE CHWYTA.
RANO WIEM, ŻE TUTAJ BYŁA,
CHOĆ HERBATY NIE WYPIŁA,
ALE LUBIĘ JĄ CZĘSTOWAĆ,
BY Z SZACUNKIEM JĄ PRZYJMOWAĆ
W LEŚNYM DOMKU NA UBOCZU,
GDZIE JĄ DOBRZE MOŻNA POCZUĆ.
GDYŻ DOKŁADNIE ZNAM JEJ GODNOŚĆ,
BO TO MOJA JEST... SAMOTNOŚĆ.