Niż mi się wydaje,
A czasem nie potrafię objąć myślą
Wszystkich swoich meandrów.
Czy ta istota rzeczy lata w górze
Jak ptak,
Z lekka tylko i czasem srając mi na głowę?
A może mam go w garści
I cały dach nad głową też należy do mnie
Więc mogę bezkarnie gnieść karki,
Łamać podpory.
Wrony kraczą dookoła.
Ja nie umiem za długo, bo mi się gardło zdziera,
A bez gardła się umiera przecież.
Kwiaty gwałcone
Łapczywością długich dziobów
Szumią tylko cicho na wietrze.
A człowiek od razu krzyczy.
Pieprzony atencjusz.