Gdy śmierć wciąż do drzwi bez wyjątku wita,
Starcy nazywają ten czas przemijaniem,
Młodzieńcy zaś piękni zwą to zabijaniem.
Spójrzmy przez okno, przeżyjmy to razem…
Jak życie przemija, wśród milionów marzeń,
Spójrzmy na dziecka problem tak straszny,
Będący po latach doświadczeń przyjazny.
Później nadchodzi okres dorastania,
Pora to buntu, planów, zakochania…
Nieubłagalnie jednak inny czas przychodzi,
Kiedy młodzieniec w dorosłości próg wchodzi…
Moment to pracy, trudów, niepokoju…
Miłosnych uniesień, dusz ludzkich nastrojów…
I z biegiem czasu co nagle widzimy,
Jak wśród choroby ze starością walczymy.
Śmierć jednak zważa na życia okresy,
I w swoim tańcu ma różne adresy…
Pewna jest rzecz dla człowieka jedyna,
Umierając na ziemi z Bogiem żyć zaczyna…