a tak tą gębą szczeka, warczy
i mieli tym językiem
jak pies przy budzie...
Chlapie się nim
na lewo i prawo,
a jest on w jamie
ciemnościami głuchy...
Piekielny organ
puszczony ze smyczy,
który jak morze
w huraganie ryczy,
gdy nim przeciwne
wstrząsną zawieruchy...
Szarpie i kole-ćwiczy...
Gdy światła dostanie,
to lata jak pierze...
Orze jak tylko może,
Gdy do stołu zasiada...
Jest lepszy od młyna,
bo miele bez oporu...
Nawet go mają dosyć
pokarmy białych wąwozów...
Czasami jest słodki, czuły
i pełen łaski,zwłaszcza
w zetknięciu
z drugim ślimaczkiem...
A gdy mu minie czułości smak,
to pokazuje swoją żółć i jad
i długo pozostaje w pamięci,
wstrząsany dreszczem obrzydzenia.
Czy to mój język? 2007