samochodu
zmieniała obrazy
zanurzona w zbożu
biegła przez las
wspomnieniem
pochłaniałam
kolory letniej pajęczyny
wypatrująć rozłożystej lipy
na podjeżdzie
stanęliśmy pod klonem
ukłonił się pierzastym konarem
osłonił od słońca
przed domem goście
głosy z dzieciństwa
zatrzymały łzę
naprzeciw mnie
wyciągniete ręce
szelmowsko uśmiechnięty
spytałeś
dlaczego tak pózno
czekamy wszyscy
usiądzmy
do stołu razem
moje wróżki
były przy nas
dostrzegłam uśmiechy
rodziców
blisko
tuje wachlarzami się
rozpięły
między jabłonią i wiśnią
odgrodziły warzywa
wieczorna cisza pachniała
truskawkami
wspomnieniem młodości