dopóki ciebie nie dojrzałem przez co oniemiałem
choć ze szlachetnej stali amulet na czary miałem
to chciałem dla siebie ciebie mieć
to cymbał pomyślałam idiota gapi się na mnie
gapi jakby zmysły postradał choć się uśmiecha
spojrzenie kradnie myśli dziwnie rozprasza
jakiego triumfu na zielonej łące szuka
na pierwsze spojrzenie zuroczyła mnie
widok dzikiej lwicy pięknej jak łani
płochej jak sarny lecz słodkiej kotki
co osłabiło moją potęgę męskości
wiatr cichutko grał i dziwnie kwiaty zapachniały
aż łąka walca zatańczyła i w parę nas połączyła
otaczając nasze głowy białym gołębiem
spojrzeniem nauczyczłeś mnie wymowy
dotykiem pocałunku ogień namiętności sprawiłeś
wesołej scenki pożądania niczym dobry smak wina
teraz przenika mnie twoja dzika upojność
jak też bogiem milości dla mnie się stałeś
winem moim jak ty moim słońcem
też tak bądźmy dla siebie i tylko siebie
dorodnym witorośli niespotykanym smakiem
którego wciąż bez czaru się pragnie ...