wielkie jak ognista zaczarowana kula
na modrym Niebie Wenus się pojawia
jedna jedyna gwiazda co widokiem zachwyca
ma najpiękniejszy Zamek w swoim złocie
co na Oceanie ukazuje wielkim bogactwem oświetlony
niczym morska latarnia,tylko o drabinie zapomniała
by ją odwiedzić niczym na drugie życie Marsa
a w koło kojąca cisza,żaby tylko rechoczą
świerszcze skocznie grają,drzewa choć rozgrzane
jak słupy stoją gdzie każde zapach maciejki wchłania
i do zabawy na wiatr czeka by pustkę napełnił
z nieugiętą wiarą czekają by w Świecie odprężenia
jednym tchnieniem dosięgnąć miary wielkości
gdzie zmysłowość z czarną otchłanią się kończy
i pośród złota giną srebrne zakłamane gwiazdy...
...tak za lasy się Słonko chowa
wielkie jak zaczarowana ognista kula
a drzewa rozgrzane jak słupy stoją
by tchnieniem miary wielkości dosięgnąć
Wenus,która to też za dnia jest diamentem
niczym Księżyc,Słonko zawsze widzi
więc nocą srebrne zakłamane gwiazdy giną
giną w nieznaną pustkę co zwie się otchłanią
niczym wizerunek człowieka,który to złota chce
zapominając by w Wielkim Wozie Małym w którym musi
punkt kierunku obrać lub w pięć kości zagrać
i na szczęście wyrzucić okienek sześć
by nie mieć w lichości miedziaków,jakimi się rzuca
symbolizując bogactwo ubóstwa...