Ja te rany jeszcze nie raz będę drapał kiedy myśli zaczną swędzieć
Kiedy wszystko zostawi mnie sobie samym i będę patrzył za lekiem
a póki co więdne ogień gaśnie i zakładam pętle z tekstem
Wyobraźnia lubi pomagać wznosić do góry a potem zrzuca i spadam
od zawsze samotnie dryfuje na tratwach przez nie moja krew lodowata
Ja jestem jak Maleńczuk sam a ona nie jest sama tam i będzie mi to skrzydła podcinać
może odleciałem bo nie wiem czemu zaczynam biłbym do
wszystkich z kałacha agresja emocje to wszystko tak bardzo głupie myślałem
że siebie znam a teraz nie rozumiem
wszystko głupie złudne chyba usnę
z durniem głupkiem widzę się w lustrze
Może jeszcze przed snem coś chlusne
Zaleje na chwile dusze lukrem
A rano otworzę oczy i zamknę się w sobie
Widzę nawet same pozytywy przez negatyw
Zrzędą byłem i jestem od zawsze stary
Mimo wszystko całe życie ciszej głośniej myśl na bicie po dłuższym namyślę w tym świecie tylko na siebie licze może potrzebuje tego by się zmienić mówiąc ściślej
Dziś patrzę na siebie i na to co jest na tle i kiedy zmądrzeje zobaczę sens nie wyjaśnionych znaczeń