Ale nie potrafię tego wcielić
To wciąż wraca głowę zawraca i ją mieli
I nie ucieknę przed tym jakby woda topiła wszystkie brzegi
Nie lubię gdybania ale czasem to robię
Decyzje z przeszłości czy były dobre
Tak ponownie siebie pytam
I myslę, że był to Boży plan co robię dzisiaj
Co bede robił jutro czy w ogóle wstanę
Czy będę drapał pojutrze mała czy dużą ranę
Jak będą wyglądać relacje z ziomkami dalej
Czy stracimy kontakt każdy pójdzie w świat i przepadnie na amen
Proszę Cię Boże by taki los nas nie spotkał
Niech trzyma nas wciąż ta piękna Polska
Nie chcę bogactw szpanu domu samochodu
Ja tak po prostu chcę tu zostać
Chcę po 11 latach zobaczyć swego ojca
Ta myśl spada mi od zawsze na czoło jak więźniom kropla
Patrzę na innych wokół i ich brak ambicji
Idą na skróty wchodzą w krótkotrwałe buty
Nie myślą o przyszłości, o świecie o bliskich
Tylko że mają plamę na bluzce to problem kosmiczny
Jestem leniwy na co jestem bezsilny
A na tyle liczę że czasem myślę że jestem dziecinny
Myliłem się co do ludzi sporo razy
Co do tych wspaniałych to król okazał się nagi
a ci co niby olewali odziali mnie w szaty