mroźna zima
bez bieli
nad szarością
karłowatych drzew
niebo diamentowe ma
wiatr
cudownie pachnie
przestrzeni powietrze
wdycha natury tlen
chłodem lica dotyka
oczy się śmieją
usta szepczą
Boże jak ja
kocham Ciebie
nagle wrony się rozkrakały
pióra nastroszyły
dziobami dziobały
o małą jedną czwartą
część bułeczki
walczyły
gdzie cukrówki
korale sobie zrobiły
ze okazałej skorki chleba
wiatr mały pomuch zrobił
w rosochatych konarach
zatańczył
teraz na księżyc czeka
wieczór niech zaczaruje noc
na łączność nieba i ziemi
by do ciebie się uśmiechnąć
jak do światła...