w tamten kwietniowy dzień
nadzieja runęła z jasnego nieba
wpadła prosto w nienawiści
piekielne otchłanie
zostały tylko szczątki
porozrzucane bezładnie
całe tysiące
wbite w nieludzką ziemię
niczym tępe drzazgi
ktoś policzył dokładnie
blisko sześć dziesiątek
dziewięć lat
sprawdzają wciąż wszystko
od nowa
kiedy nareszcie
nikt niczego już nie przeinaczy
wtedy czas się zatrzymał
na najdłuższą chwilę
kiedy winni wreszcie
pod murem pogardy staną
zawiść jest nieśmiertelna
gorsza niż najgęstsza mgła
odczytać prawdę z fałszu miazgi
dziewięć lat
pogrążeni w żałobie
w bólu rozpaczy
bliscy i najbliżsi
przedwcześnie wniebowzięci
kto prawdę nam wyjawi
kiedy i kto zapisze
ostatnie nagrane słowa
wykute zostaną w sercach
i pamięci
sto osiem miesięcy
rana wciąż jeszcze krwawi