jedząc soczysty pachnący szczaw
puszczałem kaczki na dzikim stawie
szukając własnych dziecięcych prawd
lubiłem marzyć o dzikich stepach
puszczach gdzie mieszka strudzony czas
nie było bajek w zdradliwym necie
bajką był cały nieznany świat
gniazda gdzie ptaki składały jaja
królicza nora tupiący jeż
okrągły księżyc szumiące pola
nawet rzucony na miedzę perz
rzeki znikały za horyzontem
piasek odkrywał pionki do gry
w morzu tonęło czerwone słońce
a srebrne gwiazdy zsyłały sny
teraz zostały tylko wspomnienia
w mieście z betonu stali i szkła
wszystko się wokół tak szybko zmienia
tylko w mym oku ta sama łza