A on za druhem na pole orne padł,
Ich postacie zasłonił wielki kamień,
W końcu- cisza! Ustał karabinów trzask!
-Może niemieccy żołnierze odeszli?-
Zastanowił się jego serdeczny druh,
Lecz ręka losu wojaka dosięgła,
Przeszyła czoło- jedna z niemieckich kul.
Dzielny żołnierz - widząc śmierć swego druha,
Puścił się pędem wśród zaoranych pól,
A zielony płaszcz wojskowy- rozpięty,
Jak ptaka na niebie - na skrzydłach go niósł,
Podziurawiony jak sito płaszcz wojskowy,
Żołnierza z zasadzki wyprowadził cud,
Bo to święta prawda, że człowiek strzela,
A kule nosi i losem rządzi- Bóg.