więdnących liści słone łzy
drżące tuliły się do siebie
opowiadając letnie sny
z nadzieją wspominały słońce
wierząc że rzucą na nie czar
że jeszcze wróci wciąż gorące
tkając z promieni złoty szal
a one będą znów zielone
w ramionach roześmianych drzew
złocistym szalem otulone
wsłuchane w ptaków ciepły śpiew
lecz nagle wiatr odwiecznym prawem
zdmuchnął z ich powiek złudny sen
teraz łódkami są na stawie
odpłyną nim się skończy dzień