stoi stół okrągły
z dwunastoma krzesłami
na nim obrus biały
i zastawa białego koloru
goście przy nim siadają
tak że prócz czerni jedynie
damskie widać dłonie męskie
danie główne im zapodano
gotowane białe półksiężyce
ale nie mnie to kiedy widzę
ta potrawa w robaki się zmienia
białe glisdy które się ruszują
a goście łapczywie je zajadają
widelcam nakłuwają rzępiąc talerz
nagle słyszę głos dla uszu miły
już widziałaś to teraz chodź
nie dla ciebie to - pomyślałam
ludzie ci mają wnętrze zrobaczywiałe
tak w udpowiedzi usłyszłałam
oni nie wiedzą co konsumują
dziwny to obraz i dziwny głos
bo morał tej bajeczki wysuwa się sam
'to i tamto widzimy siebie
lecz nie widzimy co w środku mamy'...