z której bym wyszedł dawnym twym kochankiem<br />
i nie ma takiej rzeki zapomnienia która przemyłaby twe myśli <br />
jest cierń jest rana ropiejąca na twojej duszy i moim sumieniu<br />
ileż bym oddał moich dni ileż bym spalił moich nocy<br />
by wrócić oczom twoim blask i spokój twoim snom<br />
przekładam swoje lata z półki na półkę <br />
te szczęśliwe układam delikatnie na samym wierzchu<br />
te mokre od łez i ostre od słów skrywam zawstydzony<br />
choć wiem że same wepchną się natrętnie przed nasze oczy<br />
przynosząc kolejne burze gromy i błyskawice<br />
a może byśmy raz tak jeszcze usiedli obok siebie cisi<br />
dłonie zapletli twarze stulili i pomilczeli pomilczeli<br />
cisza też może być rozmową gdy ciepło swoich ciał złączymy<br />
gdzieś w nas jest jeszcze tamto piękno któreśmy zagubili<br />