że bez skrzydeł mogłyby latać
takie mają czyste sumienia
dlaczego właśnie ty
co z grzechem się rodzisz
mój przyjacielu
nie chcesz się z nimi pobratać
wciąż ze złem ziemskiego świata
podpisujesz cyrograf milczenia
nie widzisz już chmur na niebie
gdzie pozdrawiają świat ptaki
widzisz jedynie wydeptaną ziemię
kiedy opuszczasz smutne oczy
na skrzyżowaniu dróg
wybierasz błędne strony
bo źle odczytujesz znaki
daremnie sięgnąć chcesz celu
los jak kamień Syzyfa toczysz
a to historia toczy się kołem
kiedy zasiadasz do wieczerzy
po całym pracowitym dniu
za nakrytym stołem
niech serce w końcu uwierzy
że wszystko od Niego pochodzi
pora zdjąć wreszcie z siebie
przeszłości koszulę
z goryczy i żalów utkaną
od błędów i porażek brudną
w ciszy położyć się do snu
przecież codziennie tak niewiele
człowiekowi potrzeba
aby został aniołem
ale zarazem
tak mu jest trudno