przysiadł uśmiechnięty na sośnie
i spogląda na wzburzone morze
wiatr rzeźbi fale na piasku
mewy kłócą się o okruchy chleba
dzikie róże zrzucają
płatki na leśną ścieżkę
drzewa niczym rycerze
pełnią wartę na białym zamku
a grzywacze zostawiają pianę na plaży
jako gniew Neptuna
nic się nie zmieniło tylko w powietrzu
zabrakło intensywnego zapachu żywicy
wpatrzony w zachód słońca milczę
cóż znaczą moje słowa
kiedy przemawia natura