w nim mniejszy o 30 cali
to jak sen co dwa obrazy ma
teraźniejszość i przeszłość
jeden obraz czarny w nim szary
na pierwszym miejscu kobieta
podobna do Róży Thorn
ona jest w żółtych okularach
maską wywija miny idiotyczne stroi
głupim uśmiechem wstręt rodzi
tuż obok na dużym ekranie
skrywa cień Hitlera
czarniejszy od czerni,widoczny cień
podobny do diabła
a to co? jakiś seans się zaczyna
szarą ulicą idzie pogrzeb
ludzie ciepło ubrani, kolorowo
w koło trumny asysta dzieci
idą do domu w którym byłam
lecz inne oblicze miał
nagle na murach budynku
który w środku ma kręte korytarze
niemieckie napisy się pojawiają
a kondukt pogrzebny w dół budynku schodzi
wchodzę i ja na końcu - ciekawość
przed rozpoczęciem obrzędów pogrzebowych
na sali harmider ludzi się nawołujących
O Boże - pomyślałam w jakim ja żyję czasie
ławki długie napchane ludźmi, obrazu nie ma
co to za speluna przypominająca kościół
nagle podają kolorową książkę całą w kwiaty
do której pieniądze datkujesz z podpisem
za torbę już się łapię za portfel
aż nagle długie baty słyszę, gwiżdżący świst
dobrego rzemienia w potrójnym uderzeniu
Boże - pomyślałam o co w tym chodzi?
dom stoi którego mury śmierdzą
dom co wiele tajemnic skrywa
dzisiaj szarością się mieni
kiedyś złote napisy miał
na tym ekranie nie naszych dusze
o pokój wnoszą jedynie diabeł szuka
czystych dusz jak ludzi niewinnych
co zgryzoty mają między teraźniejszością
a przeszłością na miłości cud
te baty świszcząco gwiżdżące
na przebudzenie są by w gówno nie wpaść
jedynie się uśmiechnąć
i we śnie aniołom być wdzięcznym
godności swojej nie oczerniając
pośród baranów ofiarnych kozłów
co są bez odkupienia...