tak zapałkę zapalamy i ją gasimy
bawiąc się aż palce poparzymy
rodząc się pod gwiazdami przodków
w aurze pogody świat oglądamy
raj rozkwitu, deszcz, przekwit i zimę
błyskawice widzimy tajfuny
jak niewyparzone języki
do zabójstw gotowe na zgliszcza
ile łez człowiek wyleje
w każdym swoim czynie
tyle łez spuści Niebo
zanim Matka swemu dziecku
noc słońcem rozświetli
dając pogodny i niegasnący
szczęścia dzień życia wiecznego
gdy zamkniemy oczy...