Alfabetu zbieram rozsypane litery
Buduję z nich jak z klocków wyrazy
Cudowne słowa w czasach nowej ery
Dzień znów ukazuje ciekawe obrazy
Elipsa myśli kręci się blisko bezustannie
Figury retoryczne dyktują warunki
Gram sam bo głowa na kwarantannie
Hiperbola i metafora są jak trunki
Inwersją odwracam nowe zdarzenia
Jedna druga trzecia rodzi się już strofa
Kocham będąc kochany do upojenia
Lekko stąpa po wszystkich apostrofach
Łaknę znów jej dotyku aż do wzruszenia
Muza prześliczna moja jest czarnooka
Nieśmiertelna i wiecznie wszak młoda
Ogarniam treść snu z zaspanego oka
Piszę piszę cały czas piszę a jej uroda
Radość serca przynosi ze spełnienia
Skrzydła aż rosną u ramion jak anioła
Taki jestem wolny dla czystego pragnienia
Uwolniłem marzenia a serce teraz zawoła
Wybrałem jedyną z niepoliczalnych słów
X lat oczekiwania odeszło w zapomnienie
Została ze mną na zawsze i dzisiaj znów
Życie mi przywróciła ofiarując natchnienie