wspominam spotkania naszych oczu
gdzie dotykała jedna dłoń drugiej dłoni
wśród czterolistnych koniczynek zielonych
staliśmy tylko my dwoje na uboczu
obraz którego choćby i mgła nie przysłoni
Powracam do przeszłych chwil bez troski
jak byłem młodszy sercem o połowę
ciepły pocałunek usta spragnione ogrzewał
czułem się niczym w ogrodach boskich
bo rodziło się prócz miłości życie nowe
na gałęzi piękny ptak nam zaśpiewał
Powracam znów do starego kalendarza
by daty poodnawiać z pamiętnika
pod każdą wpisane spełnione marzenie
to prawda ,, nic dwa razy się nie zdarza,,
w pokoju zegar na ścianie cicho tyka
odmierza czas na tamtych lat wspomnienie