z którego wypływa słowo
wysłane przez wenę
z błyszczących gwiazd
naczyniem wypełnianym natchnieniem
przez kapryśną muzę
związanym przymierzem
myśli i pióra
czasem widzę ją we śnie
jak tka na krosnach kolorowe wersy
splatając w warkocze
jak maluje tęczę
a z pędzla cicho niczym motyle
spływają magiczne wiersze
gdzie mieszka nie wiem
może na wenus
wszak jest ulotna nieodgadniona
jest duchem lasu
słońcem i deszczem
miłosną nocą i zdrady cieniem
jest snem z którego
budzę się nocą
by złapać ducha
srebrnych promieni