deszcz dzwoni smutkiem i tęsknotą.
Marzenia toną w gęstej mgle
a Parki bat z ciemności plotą.
Bezbarwnym nurtem płynie czas,
anioły błądzą w zapomnieniu.
Zamiast radości zgryzot las,
pogrąża duszę moją w cieniu.
Porwane szczęście ciska wiatr,
pomiędzy złudą a nadzieją.
W darze pogardę niesie świat
a wszyscy święci z łez się śmieją.
Wtedy jak błędny rycerz miecz,
w dłoń biorę zawsze wierne pióro.
Na kartkę spada srebrny deszcz
i życie nie jest już torturą.
Niczym Don Kichot staczam bój
z ciemną materią, wiatrakami,
złocistych myśli budzę rój.
I znowu miód i znów aksamit