Znalem kiedyś kotkę co miała imię jak huragan
Choć wyzwisk rzuconych za tą pindą nie zliczę
To nie ogarnę jaki w mojej głowie zostawiła bałagan
Bałaganić przecież kocia rzecz
A moja (nasza) to po niej posprzątać
Nie ma już piłek ani myszy lecz
Dziś w pokoju to ja zalegam po kątach
Bo w tym kącie czekała na mnie Ona
By z okrzykiem dzikim jak Indianin
Wpaść mi z tęsknotą w ramiona
Kiedy się tylko odwrócę… albo zanim
Tu pod łóżko w ten zakątek
Wymykała się na śniadanko
Lecz podjąwszy jakiś mysi wątek
Nie z chrupkami a z moją grzanką
W trzecim kącie na kolanach
Wymruczywszy chwili mnogość
Pokazałaś ze nie jestem sama
I jak to jest wychować kogoś
Chorowity dzieciak po każdej wizycie
Okupował ten kąt obrażony srodze
Nie podchodź jeżeli chcesz ocalić ręce albo życie
Chyba że ostatni raz kiedy leżałaś na podłodze
Bo tu na środku tu gdzie widać wszystko
Miałem się dowiedzieć dwa dni potem
Ty głupia pindo, moja mała myszko
Jakie morze żalu można przepłynąć za kotem
Za chwile które srebrem i za te które złotem
Za to żeś mi była przyjaciółką, dzieciakiem, kłopotem
Za to żeś była moją kotką, ni mniej i ni więcej
Masz do końca moich dni ciepły kąt pod moim sercem