bezsilni jak ociemniali na zawsze toną w ciemności
trupy nadwornych komediantów tańczą z radości
coraz bardziej beznadziei nie cierpię i nienawidzę
tłumy rozmodlonych co wierzą w złote barany
na miotłach latają zbudzone ze snu czarownice
poplamione szmaty jako flagi wychodzą na ulice
o wodzu,który wróci ckliwe układają swe peany
wódkę znów wypiją na umór z brudnych szklanek
stekiem przekleństw obrzucają co się da nieładnie
łapać złodzieja krzyczy jeden z drugim i kradnie
tramwaj dziejów powraca na pierwszy przystanek
głowy podnoszą bo wczoraj byli jeszcze tak mali
zamiast z armat serią nienawiści i fałszu strzelają
plują jadem a prawdę na strzępy sępy rozrywają
od klakierów brawa dostają bo są tacy wspaniali
czarne krajobrazy malują i obrazoburcze witraże
tylko elegie i treny piszą do tomików antypoeci
nikt nie rozumie, bezradni jak osierocone dzieci
***
,,czas wszystko odkryje,, jeszcze wszystkim pokaże