po prawej pola łąki ugory
gdy nagle w środku ciemnej zieleni
źródło trysnęło a obok ona
blond cud dziewica w kroplach się mieni
ręką tak białą jak śnieg Alaski
skinęła ku mnie w geście zachęty
pląsy zaczęła i wygibaski
od pasa w górę jak Wenus z Milo
reszta ukryta w bujnych roślinach
jak pies gdy zwierza zapach poczuje
nagle zmieniłem biegu kierunek
ściągnąłem spodnie i buty zzułem
i już pół drogi przebiegłem ku niej
gdy znikło źródło a potem ona
zadrżałem w trwodze że to już koniec
bo pod stopami bagno poczułem
na szczęście płytkie tak do pół łydki
spadł ciężar z serca że nie utonę
gdy teraz obok tej łąki idę
patrzę na Nike nie w tamtą stronę
choć w uchu oddech palący czuję
i obiecanki szeptane czule