migotliwe słońce
diamentem świeci
pod lazurem namiętnie
ukrop lata ma
z wrześniem
liść za liściem opada
drzewa rdzawi sypki proch
na kobierzec nie zdatny
o przemijaniu mówi
o rozstaniu
w stawie rzęsa kwitnie
świerszcze cicho grają
ważki jak helikoptery latają
motyle nad łąką
babie lato pajęczą sieć tka
soczysty wrzesień gorący
pośród brązu, beżu, żółci
i butelkowej zieleni
towarzystwa na usta nie szuka
tylko radosne oczy
mieniące się tęczą
przed nocą wieczór ciepły
pod gwiazdami księżyc
w sośnie schowany
w promiennym uśmiechu
chciałby się położyć na łonie
jak łóżku rosy rozkosz poczuć
lecz szybko za horyzont znikł
zostawiając bezpańską noc
w niknących gwiazdach
po których rankiem się chodzi..