O podłogę wybijają podniecenia takty
Powiedz proszę, ile czekać mam mój drogi?
Wiercę się, kręcę. Czy czekania będzie warty?
Rozsuwam zasłony, może zobaczę jak idzie
A może zbłądził po drodze? Dzwoniłby chyba?
Zerkam w telefon, lecz wiadomości nie widzę
W środku czuję jak żądza wykręca me trzewia
Zaślepiona amokiem czuję, że już że nie wytrzymam
Wtem! Plątaninę zmysłów przerywa do drzwi dzwonek
Zrywam się, pędzę. Chwileczkę, już biegnę! -wołam
Ręce drżą z podniecenia tak, iż z trudem pokonuję zamek
Wreszcie otwieram drzwi i wyciągam ku niemu ramiona
Próbuję nie rozwierać ust zbyt szeroko, czuję już jak się ślinię
Pragnę zbędne powłoki zedrzeć natychmiast i przejść do sedna
Zamykam drzwi z trzaskiem, tete a tete już za chwilę!
Do ust go wsadzam i wnet jak rozpływa się na mym języku czuję
Powoli wypełnia mnie całą. Gdy to już to, zaspokojona wzdycham
Muszę przyznać, że nic na świecie, jak pizza na wynos nie smakuje