Na płocie rozwiany bluszcz
niczym płonące fale.
Nadal tak dmie,
że nawet praca wzięła wolne.
Zagubiony w nicnierobieniu
lustruję wzrokiem pusty parking.
Zdziwienie siedzące obok
z niedowierzaniem kiwa głową.
Potrącony myślami długopis
postawił kropkę nad i
Machnąłem ręką
i tak niewielki pożytek z tego drapaka.
Chciał może spytać - I co dalej ?
Ale nie wierzę w jego dobre chęci.
Przeciąg przewrócił niezapisaną kartkę
niczym wyrzut sumienia.
Zakipiała woda.
Może mocna kawa
sprowadzi mnie na ziemię.
Cuda przecież nie istnieją.