z oddali tykanie bicie serduszek bardzo zgrane ale
w ciemnościach mych zdyszanych małych dusz
biegnąc mgłą i rosą tnąc o starej mej miłości wiatr
naciągnięta lina skupione oko jeden tylko palca ruch
i poleci krewka i może jedna z oczka łezka
i krzyknę gdy uciekniesz dając znak
która ścieżka jest właściwa by z lasu wyjść jak
i może wplatając stópkami o glebę tak rozleniwioną
przejmiesz się następstwem czasu nam nieuniknionym
i zapomnienie nie stanie się twym wrogiem
i nie wyjdziesz za granicę traw
by w londyńskiego zegara wsłuchać się melodię
i nie czekałaś na mity za tobą myśląc
okażą się jedynie kłamstwem
zapominając o początkach
zapominając
na początku był chaos
zdyszana bo tykanie ucicha
a krótka wskazówka okazuje się dłuższą
i w puszczach i w glebach gubiąc
mierząc cięciwą ślepo strzelając
za daleko horyzontu
a ja znów na początku