Dzieląc kostur i pęcherze, łącząc wodę i śmiech
Śpiewem witam strumień, śpiewem żegnam grzech
Lecz nie śpiewam prawie nigdy do dłoni z owocem
Do dłoni z bukłakiem, do tej co pomaga wstać
Do palców, które przeganiają burzę z głowy
Do tych co wskazują kurzawę i szlak nowy
Który pozwoli nam ukończyć razem hadżdż
Dlatego śpiewam dziś za wszystkich nocy chłód
I za żar dni namiętnością ognia utopiony
Śpiewam za każdy twój posiłek i za każdy twój głód
I nawet gdy sypiącego piasku mnie pożrą eony
Niech wiatr mój głos niesie chwaląc twój cud
Bo nie ma takiego czasu w którym mógłby być skończony