gdy wciąż rodziły się tu gwiazdy
by rysować kształty orbit jataganem
przybyłem spadając jak ognisty diament
do miast ciżby bydła i ćmy
na malachitowym rydwanie
nadchodzę zawsze inny
by zbawiać dłużników zjadając własną duszę
kawałek po kawałku odkupić cię od wątpliwości
moje kosmiczne machajrodony wierzgają
starsze planety wzywają
lud chce bym znów
stał się twoim władcą śmietany