czarną panią z kosą zobaczyłem,
podeszła cichutko do mojego łóżka
i szepnęła słodko mi do uszka,
chodź pójdziemy razem pod rękę,
mówiąc to ujęła mnie za rękę,
Jakąż ona cudowną dłoń miała
tą w której swoją kosę trzymała,
a uroda,oczy jak dwie gwiazdy
co dziś nocą na ziemię spadły,
jakże piękne miała swoje lica
i wyglądała jak jakaś anielica.
Na jej opisie urody się skupiłem
i o mało główny wątek zgubiłem.
Nie wołaj Emerycie ty doktora
bo na ciebie przyszła już ta pora,
widzisz nie jestem taka brzydka
i jak ty nie będę nigdy Emerytka.
Nie wyglądam ja tak strasznie
bo każdego gwiazda zgaśnie,
chociaż ta perspektywa nie kusi
każdy ze mną zmierzyć się musi.
Pomyśl,Bóg na ciebie już czeka
i na twoje grzechy nie narzeka,
w swoich ramionach cię utuli
i jak do dziecka powie luli,luli.
Niczego wokół już nie będzie,
bólu smutku ani tez starości,
za to wiele spokoju i miłości,
inni też tam przyjdą w gości.
Wtem co się ze mną dzieje?
Jakże tchu mi coś brakuje!
A to moja pani przypadkiem?
Na mojej szyji rękę położyła
i moje płuca tlenu pozbawiła.
Sprawdziłem,uff żyję i żyć muszę,
bo kto wam takie banialuki pisał będzie
gdy mnie z wami już tutaj nie będzie.