że go żonka tylko po łbie ciągle bije,
nigdy w życie dla niego nie była miła
i mu wielkie kosmate rogi przyprawiła.
Noszenie rogów po śmierci go męczy,
chodzi i strasznie się on tym dręczy,
że jak w grobie wygodnie się położy
i do przyciasnej trumny rogi włoży?
Wtem z mgły jakaś postać się wyłania,
jest tak młoda,piękna niby w lesie łania,
pod sercem ona swoje dziecko nosi
o zmiłowanie dla niego tylko Boga prosi.
Odeszła, zginęła gdzieś w mlecznej toni
a mój wzrok na pożegnanie nadal ją goni,
to matka,swoje dziecko jestestwem oplata
i będzie z nim aż do końca świata.
Gdy ja spotkasz ty na swojej drodze
ja cię proszę,pomóż zawsze tej niebodze,
wokół niej jest piękna jasna poświata,
serdecznie pozdrów ją od całego świata.
A cóż to jest tutaj za jasna cholera,
jakaś bardzo dziwna jest ta kwatera,
wszyscy obecni na niej czują się błogo
bo żadne robaki nie żują tutaj nikogo.
Aby martwi tylko spokojnie już spali
w pięknych urnach ich pozamykali,
lecz czy mają tam miło i wygodnie
nikt z żywych nigdy się nie dowie.
Jak z martwych oni kiedyś wstaną
skoro nawet całych kości nie mają?
Jak kiedyś Bóg ich w całość scali
skoro tylko garścią prochu zostali.
... ...
cdn.