kręcę się
zagubiony
w oszalałym wirze
pędzę do góry
dotykam rękami słońca
za chwilę spadam
w ciemną otchłań
boję się
trzymam się kurczowo
małego krzesełka
ogromne koło
wciąż się toczy
łańcuchy życia
plączą się wokoło
krępują moje ręce
oplatają szyję
brakuje mi tchu
chciałbym wysiąść
jeszcze kilka obrotów
muszę wytrwać
karuzela się zatrzyma
krzesełka opadną
przestaną wirować
będzie spokojnie
będzie cicho
odpocznę