przyfrunęła jesień niby ptak,
zaszumiała drzewa gałęziami,
postrącała żołędzie i kasztany,
po czym udała się z liśćmi w tany.
Z razu swawoli delikatnie i powoli,
po chwili zaczyna taniec chocholi.
Wznoszą się wysoko, aż do nieba,
i już spokojnie z liściem się koleba,
tam miłość wzajem sobie wyznają
i już tylko na panią zimę czekają.