<br />
Noc ciemna, wroga,gdyby nie staruszek,<br />
W gwiazdach orszaku zesłał nocy duszę<br />
Dopóki półmrok,słał nocne przesłanie,<br />
Na chwilę przygasł, na wyczekiwanie.<br />
<br />
Po duktach leśnych pereł koraliki,<br />
Przemiennie gonią, owady świetliki,<br />
We mgle potoku i na kępie kalin,<br />
Już wyczarował łagodność opali.<br />
<br />
Anielskim włosem ,zalega w jedlinie,<br />
Muska ją, tuli,przepada i ginie,<br />
Wiatr nim faluje ,to w tamtą, z powrotem,<br />
Wraca z poszumem,z mamideł chichotem.<br />
<br />
Na ścieżce leśnej zaległ srebrem włosów,<br />
Rubinem mdławym,błyska pośród wrzosów.<br />
A gdy mu lampę noc chmury przygasza,<br />
Wycisza chwile ,ponuro przestrasza.<br />
<br />
Świadom wyższości ,kusi na polany,<br />
Gdzie bat jałowca, gęsto oświetlany,<br />
Setka podróżnych ,wyrośniętych chłopów,<br />
Sięga do nieba gwieżdzistego stropu.<br />
<br />
Z lewa, to z tyłu,ponownie z ukosa,<br />
Skraca, wydłuża, chłopiska bez głosa,<br />
Ponure stoją.Jak pokutne mnichy,<br />
W żałobnym świetle.Od pól poszum cichy.<br />
<br />
Józef Bieniecki<br />