przenika popioły
z martwych krańców rzeki
ściska obie strony
rzeka wylewa
nieświadoma samej siebie
w bolączce, w ciągłej ucieczce
wymyśla naprędce siebie
tworząc korytarze
gwiezdnych zdarzeń
ku uciesze gawiedzi
która z mostu na most
bieg jej śledzi
klatka którą sobie narzuca
to jarzmo wody płynącej
ta stal, topiąca się
kąpiąca się, chełpliwa
to człowiek nadaje sens
nurtowi rzeki
znajdź przerzutnię
znajdź prawdę
zasnutą w zaklętych rewirach
ujawniającą się
w rozmyśle naszego architekta
Boga wszechrzeczy
Pana werandy
który wpuszcza w odrzwia
jak w swe ramiona
czy nawet Śmierć?
który człowiek prawy roztsrzygnie
czy nawet Śmierć wpuszczona
w drabinę niebios
w niebieski pochód
gwiazd naszych
pokłosiem tego jesteśmy my
w każdym razie
jesteśmy pierwsi
nie bądźmy ostatni