wybić pewien rytm
pewną stałość
toń koloru
ja z toni
walecznie wyzwoli
społecznie uprzemysłowiony
na morzu toń w dal
znajduje się
nie tak blisko serca
możliwość wyspy
naszej, przenajświętszej
zbudujmy własną Irlandię
zbudujmy własną Atlantydę
przed nami
grobowiec wszechświatów
w nim ukryte
to co niejasne i ciemne
toń nieprzeczysta
wznosimy się ułudnie na wietrze
astrale
hołd oddaje tym
którzy nie sprzedali swej skóry zbyt łatwo
rozedrgania atomowego czas nastał
świt przemija
cicho, odbiornik nastaw
Oppenheimer zaczął przemawiać
"Ja stałem się śmiercią,
Niszczycielem światów"
tako rzecze Wisznu
światła jego droga
on to zamienił się
w skrzydlatego ptaka
i dziewięciorękiego swaroga
prawdziwego Boga
to prastara wiara
jak mogliśmy tak o niej zapomnieć
Bóg jest miłosierny, to prawda
lecz Bóg jest
cwany i nienawistny
przeczysty w swej przemocy
bezwzględny i bezduszny
do czeluści piekieł prowadzący
stamtąd będzie sądzić żywych i umarłych
a jego królestwu nie będzie końca
to rzekłem ja, Atos
łachudra i plugawiec nikczemny
z krwi i kości zrodzony
by sędziwego wieku dożyć
gdzie jest mój Limerick?
tam gdzie inne ryby, inne rymy, inne raki
tam jest taki, siaki i owaki
i tego się trzymajmy