<br />
Rozkundloną naturę ogarnąć nie sposób,<br />
Można zawsze obdzielić kilkanaście osób.<br />
Niebotycznych rozmiarów w objęciach bufona,<br />
Orgia, w psychu człowieka, ciągle nieskończona,<br />
Zawsze próżny jak bęben, progi za wysokie,<br />
Nie idzie, a się wlecze, rachitycznym krokiem.<br />
Ignorancja, bezduszność, a sklecane słowa,<br />
Stekiem życzeń pobożnych, zwane pustomowa.<br />
Skrajna pycha skutecznie niewoli wzrastanie,<br />
Stąd analfabetyzm - wtórne zacofanie,<br />
A warcholstwo wrodzone, uwielbienia gesty,<br />
Zbufoniały prostaka zapewne do reszty.<br />
Prymitywny gatunek, żadna ewolucja,<br />
Zmianami nie grozi, tylko egzekucja.<br />
Na razie gangster w laciach, ino się nadyma,<br />
Porządek by czynił na miarę Kaima.<br />
Uzurpator sławetny dynastii i rodów,<br />
Wycieruch spod kantorka, stęchlizny i smrodu.<br />
Bezmyślność ma w naturze, wzniosłe aspiracje,<br />
Pochwalnych hymnów zbieracz, przeciwnie negacje,<br />
Wielki kwiatów miłośnik, jak pszczółka uwija,<br />
Z kwiatka fika na kwiatek, by zamoczyć kija,<br />
Sławetny to dzieciorób, nawet za kratkami,<br />
Zapylenia dokonał pomiędzy kwiatami.<br />
Jak byś go nie nazwał, skarb, może wyskrobek,<br />
Zaraźliwą ten kretyn dziś nosi chorobę.<br />
Jak pasożyt poraża, wszechwładny u władzy,<br />
I nadyma miernoty, choć ci zawsze nadzy.<br />
<br />
Błyśniesz myślą złotą,<br />
Gdy odpowiesz kto to?<br />
Józef Bieniecki