zadymioną i białą jak śnieg
Ciebie wciąż kocham
zaśmiałabyś mi się w twarz
gdzie te chińskie figurki?
gdzie ta porcelana?
spuściłaś je w muszli
by popadły w zapomnienie
nie chciałaś żebym je oglądał
muzyka dalej gra
moglibyśmy zatańczyć
może za paręset złotych byłabym twoja
chciałbym cię wziąć za darmo
moja droga
tak abyś była moja
tak naprawdę
tak abyś tego chciała
otwieram i zamykam Biblię
w niej trzymam pistolet i krzyż różany
przyjdą mnie szukać
powiedz że mnie nie ma
przynajmniej tyle mogę od ciebie wymagać
w ósmym miesiącu ciąży
dobry Boże, a wyglądała tak ślicznie
jej twarz jak okładka Derwisza
rano trzeba wstać
plewić i siać dobro wokół
nie oczekuje od ciebie poczucia winy
kiedyś może mi podziękujesz
na razie znikam mała
odchodzę w duszną noc
niech dobry Bóg ma cię w swojej opiece
bo ten zły już dawno cię trzyma
srebrną łyżką nakarmisz swoją córkę
i odejdziesz lśnić dalej